czwartek, 17 kwietnia 2014

Dwunasty, w którym miłość rozkwita

Na trening szedłem jak zawsze z Emmą. Rozstaliśmy się pod szatnią. Wszedłem do środka i zacząłem się przebierać. Po chwili wbiegł Thomas, cały w skowronkach.
- Słuchajcie, chyba się zakochałem!
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem w oczach i przez chwilę nie potrafiłem wymówić żadnego słowa. W przeciwieństwie do reszty, która otoczyła Morgiego i zaczęła zadawać mnóstwo pytań, ja stałem w miejscu. Jednak po chwili otrząsnąłem się. Nie powiedział mi. Nie powiedział, że poznał jakąś dziewczynę. Ale to przecież mój przyjaciel i będę cieszył się jego szczęściem.
Podszedłem do Thomasa, na co on mrugnął do mnie porozumiewawczo. Zrozumiałem, że nasza rozmowa zostanie przełożona na później.
- To opowiadaj.
- Jest brunetką. Ma piękne szare oczy. Ma na imię Kristina. Poznaliśmy się wczoraj, kiedy szedłem do sklepu. Ona stamtąd wychodziła i wpadłem na nią. Siatka jej pękła i wszystkie zakupy rozsypały się po ulicy. Schyliłem się żeby jej pomóc, a wtedy spojrzałem w te jej piękne oczy i poczułem coś, czego nigdy wcześniej nie czułem. Kurcze, no! Po prostu nie mogę...
- A wziąłeś już od niej numer?- zapytał wesoło Kraft, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Śmiej się, śmiej, a zobaczysz, że zostaniesz sam.
- Mój urok osobisty na to nie pozwoli. I w przeciwieństwie do ciebie ja mam numer i z moją dziewczyną rozmawiam- powiedział wystawiając mu język.
- Gratuluję, Thomas. Przedstawisz nam ją, nie? W sensie jak już ją poznasz.
- Oczywiście. A teraz chodźcie, bo się spóźnimy.
Wszyscy wyszli z szatni, a Thomas dołączył się do mnie. Specjalnie zostaliśmy w tyle żeby móc spokojnie porozmawiać. Morgi spojrzał na mnie i zapytał jak moje sprawy z Emmą, na co ja roześmiałem się.
- A jak ma być? Ja chyba nie mam takiego powodzenia jak wy. Chciałem ją pocałować, ale się odsunęła. Chyba po prostu nic z tego nie będzie.
- Nie odpuszczaj tak szybko. Wszyscy trzymamy za ciebie kciuki. Będzie dobrze. A teraz chodźmy, bo Alex nas zabije i wtedy na pewno nie zdążysz poderwać Emmy.

Dostrzegłem Emmę na tyłach skoczni, w towarzystwie Vanessy. Przyspieszyłem, bo od razu zacząłem przeczuwać kłopoty. Z daleka usłyszałem tylko:
- Zostaw go w spokoju, bo inaczej pożałujesz! Ostrzegam cię.
Zaraz potem szybko odeszła, a Emma spojrzała na mnie i wesoło zamachała mi ręką. Widziałem jednak w jej oczach nutkę fałszu. Czułem, że coś przede mną ukrywa.
- Wszystko w porządku? Czego ona chciała?
- Słuchaj Gregor, wiem że ci się podobam i nie próbuj zaprzeczać. Chodzi mi tylko o to żebyś dał sobie spokój i wrócił do Vanessy. Ona cię naprawdę kocha.
Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. To na pewno była robota mojej byłej dziewczyny.
- Ale ja jej nie kocham. Przecież mówiłem ci, co ją trzyma przy mnie. Kasa. I nic tego nie zmieni.
- Zmieni Gregor. Przepraszam, ale tak będzie lepiej.
Już nic nie mówiąc pocałowałem Emmę. Przez chwilę czułem, że oddaje mi pocałunki, ale już po chwili odsunęła się. Patrząc mi w oczy powiedziała tylko:
- Zniszczyłeś naszą przyjaźń.
I odeszła... A ja stałem tak zszokowany ze złamanym sercem. I nie mogłem zrozumieć tego, co się właśnie stało.