Wszystko działo się tak szybko. Ani się obejrzałem, a Emma przyjęła moje oświadczyny. Wcale się nie spieszyliśmy. Po prostu chciałem jej pokazać, że naprawdę mi na niej zależy. Ona wszystko rozumiała. Chociaż i tak dosyć szybko podjęliśmy decyzję o ślubie. Przygotowania nie zajęły nam dużo czasu, chociaż mnie i tak wszystko się dłużyło. Chciałem mieć świadomość, że Emma jest moja już na zawsze i nikt mi jej nie odbierze.
W dzień ślubu byłem bardzo zdenerwowany. Stałem w Kościele i czekałem z niecierpliwieniem na pojawienie się Emmy. Zdawało mi się, że wszystko trwa za długo, a po mojej głowie latało tyle przeróżnych myśli. A co jeśli Emma się wycofała? Albo stało się coś?
Spojrzałem na Morgiego, który łagodnie pokręcił głową i uśmiechnął się. Jak to dobrze mieć na świadka takiego spokojnego, łagodnego człowieka! Po chwili drzwi do Kościoła otworzyły się i ujrzałem moją narzeczoną.
Wyglądała przepięknie! Do ołtarza prowadził ją Manuel. Razem z Emmą zdecydowaliśmy, że skoro do ołtarza nie poprowadzi jej ani mój ojciec, ani jej, to zrobi to Manuel. Był uradowany tą propozycją. Druhną Emmy była jej najlepsza przyjaciółka ze studiów, z którą utrzymywała stały kontakt.
W końcu Emma stanęła obok mnie i spojrzała mi w oczy. Już wiedziałem, że się nie wycofała. Spoglądała na mnie z miłością i ufnością. Tak, jak ja patrzyłem na nią. Tego uczucia nie można było zaprzepaścić.
Ceremonia zdawała się trwać całą wieczność, ale w końcu usłyszałem te piękne słowa: "Jesteście mężem i żoną". Pocałowałem Emmę i poczułem się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Miałem swój skarb przy sobie. Moją Emmę. Moją żonę.
Posypały się gratulacje i otoczyli nas znajomi. Czułem się szczęśliwy i spełniony. Odnalazłem spokój. Miałem nadzieję, że moja Mama była ze mnie dumna. Jeszcze tego samego wieczoru, razem z moją żoną, odwiedziłem jej grób. Kiedy patrzyłem na jej zdjęcie zdawało mi się, że jest jeszcze bardziej radosna. Emma rozumiała uczucia, które mną kierowały. Ona po prostu była idealna!
Wesele trwało długo, ale dla mnie czas stanął w miejscu. Nic już nie liczyło się poza mną i Emmą. Przez cały wieczór tuliłem ją do siebie i nie chciałem jej puścić. Manuel jednak również chciał spędzić z nią czas. Kochał ją równie mocno, co ja. Cieszyłem się, że Emma miała takiego wspaniałego brata. I cieszyłem się, że teraz również i ja należę do ich rodziny.
- Gregor, możemy porozmawiać?- spytał mnie Manuel. Skinąłem głową i oddałem Emmę w bezpieczne ręce Thomasa.
- Coś się stało?
- Cieszę się, że wam się tak dobrze układa- powiedział chłopak szczerze.- Wiem, że będziesz się nią dobrze opiekował. Mam nadzieję, że zawsze będzie taka uśmiechnięta.
- Postaram się aby tak było.
- Wiem. I dziękuję.
Kiedy w końcu zasnąłem miałem przy boku najważniejszą osobę w moim życiu. Dziewczynę, która mnie rozumiała, wspierała i doceniała. Miałem Emmę. Teraz mogłem już być spokojny. Przy niej nic nie jest w stanie mnie załamać ani zniszczyć. Przy niej mogę być sobą. Gregorem, który jest otwarty dla świata i docenia jego piękno.
środa, 5 sierpnia 2015
poniedziałek, 23 marca 2015
Dziewiętnasty, w którym dochodzi do spotkania
Kiedy obudziłem się rano Emma leżała obok mnie. Wciąż tu była. Uśmiechnąłem się i odgarnąłem jej kosmyk z twarzy. To nie był sen. To była prawda: Emma wyznała mi miłość... Spełniło się moje największe marzenie. Czułem, że z nią jestem w stanie zrobić wszystko. Wierzyłem, że w końcu będę szczęśliwy. Szczęśliwy tak, jak byłem kiedyś.
Wszystko wydaje mi się być takie odległe. Śmierć mamy, poznanie Emmy... Czuję jakbyśmy znali się od zawsze. Jakbyśmy wcale nie poznali się na cmentarzu, a ja wcale nie przestałbym skakać. Dlaczego nie mogłem spotkać jej wcześniej? Nie marnowałbym czasu na związek z Vanessą. Kto wie, może byłbym już szczęśliwym mężem i ojcem?
Dzisiaj Emma towarzyszyła mi na treningu. Weszliśmy razem i od razu posypały się gratulacje. Znaczące uśmiechy kolegów pozwalały mi myśleć, że już od dłuższego czasu wiedzieli, że zakochałem się w Emmie. Dobre wieści przekazał im pewnie Manuel, bo już od wejścia wskazywał na nas palcem.
Pierwszą osobą, która nas zobaczyła był Thomas. On w końcu przyszedł z nami. Już z samego rana usłyszałem pukanie do drzwi i wiedziałem, że to Morgi. Najwyraźniej dobre wieści szybko się roznoszą.
Ale i on nie był sam. Udało mu się odnaleźć swoją Kristinę. Wcale nie zdziwiłem się kiedy zobaczyłem ją razem z nim. Znałem Morgiego i wiedziałem, że łatwo się nie podda. Dziewczyna najwyraźniej również coś do niego czuła, skoro bez wahania zgodziła się z nim przyjść.
Po treningu do mnie i do Emmy dołączył się Manuel. Szliśmy wesoło rozmawiając kiedy na naszej drodze stanęła Vanessa i jej mama. Byłem pewien, że ten etap jest już za nami, ale najwyraźniej musieliśmy ponownie się z tym zmierzyć.
- Czego od nas chcecie?- spytałem ostro, przyciągając do siebie Emmę.
- Gregor, posłuchaj...- zaczęła matka Vanessy, ale jej przerwałem.
- Ani ja, ani Emma, ani Manuel nie chcemy mieć z wami nic wspólnego. Jeśli jeszcze choć raz się do nas zbliżycie, zadzwonię na policję.
- Ale Gregor, ja cię kocham! Nie pamiętasz co było między nami?- odezwała się Vanessa. Muszę przyznać, że jest niezłą aktorką. Jej głos zabrzmiał naprawdę rozpaczliwie.
- To co było to już przeszłość. Nigdy cię nie kochałem i wiem, że ty mnie też nie. Zostaw nas w spokoju.
Po tych słowach odwróciłem się napięcie i ruszyłem do domu. Emma i Poppi podążyli za mną. Teraz już wszystko będzie dobrze. Rozdział z tą zwariowaną blondynką był już zamknięty. Mam moją Emmę i nic już się nie liczy.
Tego dnia poczułem, że mogę wreszcie żyć szczęśliwie. Zobaczyłem przed oczami twarz mamy i wiedziałem, że jest ze mnie dumna. I że bez względu na wszystko ona jest ze mną, wspiera mnie i nie da mnie skrzywdzić. Bo to moja mama...
Sezon skończony :( Pora wreszcie wziąć się do roboty. Porobiło się zaległości i trzeba to wszystko nadrobić. Jeżeli ktoś jeszcze tu jest to bardzo się cieszę, a jeżeli nie... No cóż, wierzę, że wrócicie :D
Wszystko wydaje mi się być takie odległe. Śmierć mamy, poznanie Emmy... Czuję jakbyśmy znali się od zawsze. Jakbyśmy wcale nie poznali się na cmentarzu, a ja wcale nie przestałbym skakać. Dlaczego nie mogłem spotkać jej wcześniej? Nie marnowałbym czasu na związek z Vanessą. Kto wie, może byłbym już szczęśliwym mężem i ojcem?
Dzisiaj Emma towarzyszyła mi na treningu. Weszliśmy razem i od razu posypały się gratulacje. Znaczące uśmiechy kolegów pozwalały mi myśleć, że już od dłuższego czasu wiedzieli, że zakochałem się w Emmie. Dobre wieści przekazał im pewnie Manuel, bo już od wejścia wskazywał na nas palcem.
Pierwszą osobą, która nas zobaczyła był Thomas. On w końcu przyszedł z nami. Już z samego rana usłyszałem pukanie do drzwi i wiedziałem, że to Morgi. Najwyraźniej dobre wieści szybko się roznoszą.
Ale i on nie był sam. Udało mu się odnaleźć swoją Kristinę. Wcale nie zdziwiłem się kiedy zobaczyłem ją razem z nim. Znałem Morgiego i wiedziałem, że łatwo się nie podda. Dziewczyna najwyraźniej również coś do niego czuła, skoro bez wahania zgodziła się z nim przyjść.
Po treningu do mnie i do Emmy dołączył się Manuel. Szliśmy wesoło rozmawiając kiedy na naszej drodze stanęła Vanessa i jej mama. Byłem pewien, że ten etap jest już za nami, ale najwyraźniej musieliśmy ponownie się z tym zmierzyć.
- Czego od nas chcecie?- spytałem ostro, przyciągając do siebie Emmę.
- Gregor, posłuchaj...- zaczęła matka Vanessy, ale jej przerwałem.
- Ani ja, ani Emma, ani Manuel nie chcemy mieć z wami nic wspólnego. Jeśli jeszcze choć raz się do nas zbliżycie, zadzwonię na policję.
- Ale Gregor, ja cię kocham! Nie pamiętasz co było między nami?- odezwała się Vanessa. Muszę przyznać, że jest niezłą aktorką. Jej głos zabrzmiał naprawdę rozpaczliwie.
- To co było to już przeszłość. Nigdy cię nie kochałem i wiem, że ty mnie też nie. Zostaw nas w spokoju.
Po tych słowach odwróciłem się napięcie i ruszyłem do domu. Emma i Poppi podążyli za mną. Teraz już wszystko będzie dobrze. Rozdział z tą zwariowaną blondynką był już zamknięty. Mam moją Emmę i nic już się nie liczy.
Tego dnia poczułem, że mogę wreszcie żyć szczęśliwie. Zobaczyłem przed oczami twarz mamy i wiedziałem, że jest ze mnie dumna. I że bez względu na wszystko ona jest ze mną, wspiera mnie i nie da mnie skrzywdzić. Bo to moja mama...
Sezon skończony :( Pora wreszcie wziąć się do roboty. Porobiło się zaległości i trzeba to wszystko nadrobić. Jeżeli ktoś jeszcze tu jest to bardzo się cieszę, a jeżeli nie... No cóż, wierzę, że wrócicie :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)