czwartek, 24 marca 2016

Epilog

Znowu siedzę na cmentarzu. Tylko, że tym razem nie płaczę, a uśmiecham się. Rozglądam się i wciąż dostrzegam tych wszystkich zabieganych ludzi. Ale to nie dotyczy już mnie. I właściwie - nigdy nie dotyczyło. Ja jestem inny.
Dużo czasu musiało upłynąć, żebym zrozumiał, jakie popełniłem błędy. Zamknąłem się na świat i na przyjaciół właśnie wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebowałem. Na szczęście moi przyjaciele byli nieugięci i nie zostawili mnie samego. Jestem im za to bardzo wdzięczny.
Śmierć mamy była dla mnie ogromnym ciosem. Nie potrafiłem podnieść się i iść dalej. Dlaczego? Bo tylko ona liczyła się w moim życiu. Poza nią nie miałem nikogo.
Dzień, w którym spotkałem Emmę naprawił wszystko. Wreszcie dostrzegłem, że poza życiem, które prowadziłem do tej pory, było jeszcze coś innego. Mogłem zacząć spotykać się z dziewczyną, na której mi zależało. Zawsze liczył się dla mnie tylko sport i mama. Nie lubiłem spotykać się z kolegami z drużyny, ponieważ wolałem spędzać jak najwięcej czasu z mamą. Łączyła nas ogromna więź. Dziś wiem, że chyba za bardzo się od niej uzależniłem. Ale nie żałuję tego. Spędziłem z nią cudowne lata.
A teraz? Teraz mam dwójkę dzieci i trzecie w drodze. Pierwszy urodził się syn. Lukas. Włosy ma ciemne, po mnie. Ale spojrzenie? Tak samo inteligentne, co u  Emmy. Świetnie gra w piłkę. Zapisaliśmy go nawet do klubu. Jest najlepszym napastnikiem w drużynie.
Córeczka nazywa się Leonie. Jest prześliczna. Widzę w niej całą moją kochaną żonę. Są do siebie bardzo podobne. Moje ma tylko orzechowe oczy. Emma mówi, że to najpiękniejsze oczy na świecie. Mała uwielbia jazdę na nartach. I kto wie, może pójdzie w moje ślady?
Trzecie dziecko dobrze się rozwija. Płeć chcemy poznać dopiero po narodzinach. Ja przeczuwam dziewczynkę, ale Emma mówi, że będzie chłopak. Intuicji matki chyba można wierzyć, nie?
Moja kariera jako skoczka narciarskiego potoczyła się dobrze. Wygrałem wiele, spełniłem marzenia i dałem radość narodowi. A teraz? Nie zostało mi nic innego jak zostać najlepszym ojcem na świecie. W końcu Gregor Schlierenzauer musi być we wszystkim najlepszy, co nie?

Kolejny sezon dobiegł końca. Trzeba więc było zakończyć i to. To opowiadanie nie wyszło mi tak, jak chciałam, ale w gruncie rzeczy jestem zadowolona. Od kiedy zaczęłam pisać to opowiadanie, wiele się zmieniło. A ja przede wszystkim. Dlatego to opowiadanie wyszło tak dziwnie.
Wiem, że nie mam zbyt wielkiego talentu pisarskiego, ale lubię to. Każda z Was napisałaby to lepiej. Ale mimo wszystko, to ja ukończyłam to opowiadanie :) Już pogodziłam się z tym wszystkim.
Dziękuję, że czytałyście i komentowałyście. To wiele dla mnie znaczyło. A teraz, cóż. Trzeba się pożegnać. Trzymajcie się ciepło!
I oby następny sezon był jeszcze lepszy, niż ten.
A, i oby Gregor w końcu odbił się od tego dna. Ale w rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz