wtorek, 14 stycznia 2014

Drugi, w którym uświadamia sobie ile czasu zmarnował

Stałem tak jeszcze dobrą chwilę. Płatki śniegu spadały mi na twarz. Czułem się wspaniale. Tego nie dało się opisać. Czułem się jakbym zostawiał część siebie gdzie indziej, a druga wciąż przy mnie stała. Nagle zrozumiałem, ile czasu zmarnowałem na leżeniu i wpatrywaniu się w sufit. Nie mieściło mi się to w głowie.
- A nie mieliśmy iść?- zapytał Thomas.
Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
Śmiech... Kiedy ja ostatni raz się śmiałem? Dwa... Trzy... Cztery miesiące temu? Wydaje się to być tak odległe. A wystarczył tylko on. Thomas, który zawsze był i zawsze mnie wspierał. Odwróciłem się do niego z ulgą i wdzięcznością wypisaną na twarzy. Uśmiechnął się. Jak dobrze mieć go przy sobie!
W końcu ruszyliśmy po parku. Fulpmes zimą było przepiękne! Wszędzie leżała gruba warstwa śniegu i lodu. Wokół nas skakały płatki śniegu tworząc nowe zaspy śnieżne. Powoli zapalały się latarnie sprawiając miasto jeszcze piękniejsze niż dotychczas. Zdałem sobie sprawę, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
Dotarliśmy na górkę, z której widać było całe miasto. Usiedliśmy na zimnym śniegu, ignorując fakt, że się przeziębimy. Sportowcy są przyzwyczajeni do ciężkich warunków. Teraz liczyło się tylko to, że mogłem podziwiać moje miasto u boku najwspanialszego przyjaciela, jakiego świat widział. Mogłem wspominać chwile kiedy razem odkryliśmy to miejsce, kiedy leżeliśmy tu w wiosnę snując plany na swoje życie, opowiadając sobie przerażające historie kiedy rozbiliśmy tutaj biwak. Uśmiechnąłem się do swoich wspomnień. Wiem, że Morgi też się uśmiechał. Odwróciłem się do niego.
- Dobrze mieć takiego przyjaciela jak ty, dziękuje.
- Przestań- zmieszał się.- Ty na moim miejscu zrobiłbyś to samo.
- Kocham twoją skromność, wiesz?
Powiedziawszy to wybuchnąłem śmiechem. Morgi zawtórował mi i śmialiśmy się tak jeszcze dłuższy czas.
- Nie uważasz, że strasznie zimno w tyłek?- zapytał kiedy leżeliśmy wpatrując się w gwiazdy.
- Idziemy?- zapytałem odwracając głowę w jego kierunku.
Jak na komendę zerwaliśmy się z ziemi i zaczęliśmy zbiegać z góry. Thomas przewalił się, a ja na niego.
- Ała! Moja głowa- jęknął.
- Wstawaj, bracie- powiedziałem wyciągając do niego rękę.
Powoli do włóczyliśmy się do mojego domu. Tam zrobiłem nam herbatę i usiedliśmy obok siebie na kanapie.
- Ściągaj te mokre ciuchy- rzuciłem do przyjaciela.
- A mogę zostać na noc, bracie? Bo łeb mi pęka- powiedział patrząc na mnie błagalnie.
- Dla ciebie wszystko.
- Bracie- dodał po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
W końcu jednak uspokoiliśmy się i przestaliśmy się śmiać. Oglądając film zasnęliśmy na kanapie.

Następnego dnia ponownie wyszliśmy na spacer. Tym razem było to południe. Zjedliśmy śniadanie przygotowane przez Mistrza Morgensterna i ubraliśmy ciepłe kurtki. Tym razem ruszyliśmy w stronę stawu. Z daleka zobaczyliśmy dużą grupkę ludzi pokazujących palcami na jezioro. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem to, co oni. Topiącego się człowieka. Razem z Morgim rzuciliśmy się biegiem w tamtą stronę.
Bez zastanowienia zostawiłem Thomasa na lądzie i zacząłem czołgać się po lodzie. Cierpliwie przesuwałem rękę za ręką, nogę za nogą. W końcu po czasie, który wydał mi się być wiecznością, dotarłem do topiącego się chłopaka. Powoli wyciągnąłem go spod lodu i wycofałem się.
Na brzegu Morgi pomógł mi wejść na brzeg razem z chłopakiem. Po chwili zauważyłem, że chłopak jest nieprzytomny więc zacząłem reanimację. Dobrze, że jeszcze coś zostało mi w głowie z tej pierwszej pomocy. Po chwili chłopak zaczął wypluwać wodę i krztusić się. Żył. Odetchnąłem z ulgą, a wtedy wokół rozległy się brawa. Rozejrzałem się dookoła ze zdziwieniem. Najgłośniej bił Thomas. Uśmiechnąłem się. Wziął mnie w ramiona.
- Byłeś świetny.
Chwilę potem karetka zabrała chłopaka do szpitala, a ja mogłem wrócić do domu i się przebrać.


Tak, tak wiem. Wyszło okropnie, beznadziejnie i jeszcze inne słowa, które wyleciały mi z głowy. Następny będzie lepszy- obiecuję!
Wspaniała pani od fizyki poddała mi pomysł z utopieniem chłopaka. Jakie to miłe!

6 komentarzy:

  1. Chyba się powtórzę, ale z Thomasa jest świetny przyjaciel :-))) Gregor zaczął się uśmiechać i chyba zapomniał o wszystkich złych rzeczach. Można powiedzieć, że jest jak dawniej? ;]
    No i sprawa topiącego się chłopaka..
    Czekam na to co z tego wyniknie ^^

    Pzdr :3 + zajrzyj do mnie i zostaw jakiś komentarz;
    http://moje-marzenie-na-emirates-stadium.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Ja takze zalozylam bloga o skokach i jesli mozesz to wpadnij. Moze zostabiesz na dluzej? :-)
      http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/p/sowem-wstepu.html

      Pzdr :3

      Usuń
  2. Niezłą masz panią od fizyki, nie ma co. XD Rozdział jest super, cały czas mam uśmiech na twarzy. To "bracie" tak na mnie działa. Morgi jest tutaj taki cudowny, nawet jeśli zimno mu w tyłek. Kurde. Zazdroszcze Gregorowi takiego przyjaciela.. Chociaż nie, moi też są świetni. :D Yh Gregor taki odważny, chwali się takie zachowanie. Nie mogę się doczekać kolejnego. Dużo weny Ci życzę.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    done-with-the-wind.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, ta końcówka mnie rozbroiła, nie spodziewałam się.
    Ale nie mogę, no, Thomas jest wspaniały.
    I nie mogę się oprzeć wrażeniu, że on i Schlieri stanowią doskonałą parę, haha ;>
    Troszczą się o siebie, rozumieją bez słów, rozmawiają o wszystkim, śmieją się ...
    dobra,moje fantazje ^^
    czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww ♥ Gregor i Thomas, jaka piękna przyjaźń! takk właśnie sobie wyobrażam ich relacje ;) są cudowni ;* "Bracie" XD kocham jak Morgi tak mówi XD ♥ i Gregor bohaterem! ;) Pozdrawiam :* i czekam na ciąg dalszy ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest cudowny, bardzo mi sie podoba Twoje opowiadanie, a ta przyjaźń Gregora i Thomasa jest super. Czekam na kolejny i pozdrawiam a w wolnej chwili zapraszam do siebie na :
    sport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com
    Buziaki :-***

    OdpowiedzUsuń