wtorek, 7 stycznia 2014

Pierwszy, w którym postanawia żyć dalej

Obudziłem się z bólem głowy i mdłościami. Przesadziłem. I wiedziałem o tym. Powoli zwlokłem się z łóżka, ale mdłości się nasiliły. Pobiegłem do łazienki. Kiedy skończyłem postanowiłem się ogarnąć. Wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie i ubrałem się.
A potem znowu położyłem się do łóżka. Po suficie chodził pająk. Mały i bezbronny. Przez chwilę przyglądałem się jak przebiera swoimi małymi nóżkami i buduje sieć na suficie. Był lepszy ode mnie. Ja tylko leżałem i użalałem się nad sobą, a on wciąż walczył o przetrwanie. Zdenerwowałem się i zepchnąłem go z sufitu.
Miałem dosyć tych myśli. Od kilku dni wciąż kłębiły mi się w głowie. Że powinienem wstać, że za długo już tak leżę. Że powinienem przestać użalać się nad sobą. Że powinienem żyć.
"- Przestań narzekać- zganiłem się w myślach.- Wiele ludzi ma gorzej od ciebie. Niektórzy nie mają co jeść, nie mają gdzie spać, a ty użalasz się nad sobą jakbyś był opuszczony przez cały świat."
Nie była to prawda. Wielu przyjaciół, wiele krewnych chciało mi pomóc. Ale ja nie chciałem ich pomocy. Nie potrzebowałem ich.
"- Jasne, że potrzebujesz głupcze! Sam nigdy się nie podniesiesz. Będziesz płakał nad swoim losem aż sam zginiesz!"- odezwał się gdzieś w głębi cienki głosik.
"- Wcale nie!- zaprzeczyłem sam sobie, chociaż znałem prawdę.- Straciłem matkę. Nie mam nikogo więcej. Ona była najważniejsza"
"- Jasne, a ci wszyscy, którzy tu przychodzili? Myślisz, że im na tobie nie zależy? Przynajmniej jeden twój przyjaciel wciąż próbuje. Inni chyba stracili nadzieję. Z resztą jak ty"- głosik znowu się odezwał.
Poderwałem się z łóżka i zacząłem ciężko oddychać. Nawet w spokoju nie można poleżeć, bo jakiś mądrala odzywa się w tobie. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Z irytacją poszedłem do drzwi. Nie miałem zamiaru z nikim rozmawiać. Otworzyłem drzwi z zamachem.
Tak jak myślałem. W drzwiach stał On. Thomas Morgenstern. Mój najlepszy przyjaciel ze skoczni. Tylko on jeden wciąż przychodził i był ze mną. Nie obchodziło go co mówię i myślę, on po prostu był.
Przepuściłem go w drzwiach. Wszedł i rozgościł się. Zdjął kurtkę, buty i nalał sobie szklankę wody. Potem usiadł koło mnie na kanapie. Nie odzywał się. Tak właśnie spędzaliśmy czas. Potrafił siedzieć obok mnie przez cały dzień i... milczeć. Nie irytował mnie. Po prostu był. Jak na dobrego kumpla przystało.
Rozejrzał się dookoła. Moje oczy powędrowały za jego wzrokiem.
- Musimy posprzątać- powiedział tylko i wstał z kanapy.
I nagle zrobiło mi się wstyd. Wszędzie leżały butelki po piwie, winie, opakowania po mrożonkach i puszki po konserwach. Wziął jedną i odwrócił się ze zdziwieniem na twarzy.

- Tym się teraz żywisz? Trzeba zrobić ci porządny obiad.
I nagle wziął do ręki torbę, z którą przyszedł, a której ja nie zauważyłem. W milczeniu wyciągał z niej przyprawy, warzywa, kurczaka i sosy. Nie przestawał mnie zadziwiać. Bo niby skąd on wiedział, że będę potrzebował obiadu? Chociaż chyba każdy o tym wiedział. A Thomas tym bardziej.
Kiedy w końcu skończyliśmy z przygotowywaniem i jedzeniem ponownie usiedliśmy na kanapie.
A potem Thomas złamał zakaz, który mu dałem. Zaczął mówić o skokach. O chłopakach, którzy tęsknią, ale cieszą się, że mogą się wykazać, o fankach, które wciąż mnie szukają, o trenerze, który się niepokoi. Mówił o świetnej formie Polaków, o Thomasie Dietharcie, który ostatnio coraz lepiej sobie radzi, a potem o sobie. A kiedy mówił poczułem się jakbym tam był. Jakbym to ja stawał na podium obok przyjaciela, Ammanna i Thomasa. I chyba w końcu poczułem się odprężony.
- No i wiesz, wygrał cały Turniej Czterech Skoczni. Ma chłopak szczęście- mówił Thomas uśmiechając się.
- Morgi?- zapytałem z nutą niepewności w głosie. Chyba ją wyczuł. Spojrzał na mnie z pytaniem w oczach.- Chciałbyś się przejść?
Przez chwilę pozostawał w lekkim szoku, jednak po chwili uśmiechnął się szeroko i poderwał z kanapy. Chwilę potem usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. No tak... Morgi tak się zaangażował, że rozwalił mój jedyny kieliszek. Spojrzał na mnie z winą w oczach. Roześmiałem się.
- Chodź! Potem to posprzątam.
I kolejna rzecz, która mnie zadziwiła. Szybko założyłem buty i kurtkę i zamknąłem drzwi. Prawie że wybiegłem z bloku. To było to. Poczułem zimny powiew wiatru na twarzy. Dlaczego ja wcześniej tego nie zrobiłem?


I udało mi się coś naskrobać. Nasi Polacy lecieli ładnie, ale w pierwszej serii. Ale i tak ładnie się spisali <3 I chyba nie wyszło takie krótkie.

4 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba. Widać, że Thomasowi zależy na Gregorze. Dobry z niego przyjaciel. Z resztą sądząc po słowach Morgensterna nie tylko jemu zależy na Schlierim. Mam nadzieję, że Gregor wyjdzie w końcu do ludzi.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne to jest! :D Z Thomasa taki dobry przyjaciel. Mam nadzieję, że z Jego pomocą, Gregor 'wróci do życia', do skakania :-)

    Pzdr :3 http://moje-marzenie-na-emirates-stadium.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tylko ja mam taką myśl, że najlepszą parę w historii tworzyłby Thomas z Gregorem? <3 xD
    Morgi się nim opiekuje, dba o niego, zależy im na sobie. Miłość pełną gębą! :D
    Swoją drogą, to musi być dziwne słyszeć o sukcesach, wzlotach i upadkach innych skoczków, których się dobrze zna. Słyszeć i nie widzieć tego, nie konkurować. Mam nadzieję, że już wkrótce zobaczymy walecznego Gregora na skoczni, tam gdzie jego miejsce. :)
    Pozdrawiam. :)
    the-first-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejuńku, jaki kochany Morgi.
    Aż mi się teraz przypomniał ten wypadek i ... Boziu, oby on z tego wyszedł, jak najszybciej.
    jestem zaskoczona samą sobą, bo w ogóle mi ten Gregor, kurka,nie przeszkadza tutaj. Ale to chyba bardziej zasługa tego, ze tak świetnie piszesz ;)
    A w ogóle to rozwaliła mnie ta scena z pająkiem. Biedaczek, buahaha ^^
    No i cieszę się, ze Thomas przychodzi i pomaga kumplowi ... oby Gregor wrócił do skoków.
    No i ej, czekam na tą żeńską bohaterkę! :D
    Trzymaj się ;)

    OdpowiedzUsuń