wtorek, 4 lutego 2014

Piąty, w którym padają mądre słowa

- Dziękuję- powiedziałem i uśmiechnąłem się zabierając torbę, w której były znicze.
Zostałem obdarowany współczującym spojrzeniem. Miałem ich dosyć. Przychodziłem tutaj codziennie, od tylu dni. Siedziałem tutaj długo spędzając czas na rozmowach z matką i wspominaniu dawnych lat. Czasem po prostu milczałem przypominając sobie rysy mojej matki. I to mi wystarczało. Wiedziałem, że nie mogę się załamywać, ale wcale tego nie robiłem. Wręcz przeciwnie. Powoli uczyłem się żyć. Żyć na nowo.
Zapłaciłem za znicze, wziąłem kwiatka pod pachę i odszedłem. Na ulicy mijałem wielu ludzi podobnych do mnie. Często im się przyglądałem. Chociaż nie, byli inni niż ja. Widać było, że cierpią po stracie najbliższych, ale zawsze się gdzieś spieszyli, jakby nie mogli przez chwilę oddać się myślom o rodzinie. Jedynie starsze osoby były takie jak ja: nie pędzące, oddające się myślom i cierpieniu. Czasami rozmawiałem z tymi paniami. Nie mówiłem nikomu o mnie, ale one lubiły mówić o sobie. A ja lubiłem słuchać. I to wystarczało.
Ruszyłem powoli alejką prowadzącą do grobu mojej matki. Był czysty i zadbany. Trudno, żeby tak nie było skoro przychodziłem tu codziennie. Postawiłem kwiatka, zapaliłem znicz i pomodliłem się. Potem usiadłem na ławce i schowałem twarz w dłoniach.
Po głowie przewijało mi się mnóstwo wspomnień z dzieciństwa. To zabawne, że człowiek przypomina je sobie wszystkie kiedy spotka go cierpienie. Na wszystkich z nich była mama. Zawsze uśmiechnięta i stawiająca czoło problemom.
I ten jeden, jedyny raz pomyślałem o ojcu. Jaki jest? Gdzie jest? Co robi? Czy ma swoją rodzinę? Nie wiedziałem tego. Nie wiedziałem o nim nic. Nawet jak się nazywał. Mama nigdy o nim nie mówiła, a ja nigdy nie pytałem. Wystarczało mi to, co miałem. Wszystko, co dobre kojarzy mi się właśnie z nią. I skokami. I kolegami z kadry.
Nie wiem jak długo tak siedziałem. Nagle poczułem rękę na ramieniu i usłyszałem zmartwiony głos.
- Wszystko w porządku?
Podniosłem głowę. Nade mną stała dziewczyna o troskliwym wyrazie twarzy i pięknych, brązowych oczach. Miała mocno rude, długie włosy, spadające na jej ramiona. Była ładna. Nawet bardzo. Wysoka i szczupła.
Zrozumiałem, że muszę coś odpowiedzieć, więc uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Tak. W porządku.
A potem odwróciłem głowę. A ona usiadła koło mnie. Zdziwiłem się i spojrzałem na nią.
- To twoja mama?- zapytała. Pokiwałem głową.- Bardzo ładna. I wesoła.
Uśmiechnąłem się.
- Zgadzam się. Zawsze taka była.
- Przychodzisz tu codziennie, prawda? Widuję cię tu czasami.
- Tak. Jestem tu codziennie. Ale chyba nie będziemy tak rozmawiać. Tutaj niedaleko jest fajna kawiarnia. Co ty na to?
- Zgoda, chodźmy.
Zerknąłem ostatni raz na zdjęcie mamy i wstałem z ławki. Dziewczyna poszła za mną.
Po krótkim czasie doszliśmy. Usiedliśmy w kawiarni i zamówiliśmy kawę i ciastko. Dziewczyna wciąż się uśmiechała.
I nie wiem dlaczego, ale nagle zacząłem opowiadać jej o moim życiu. O mamie, o moim dzieciństwie, ojcu którego nie znałem, przyjaciołach i o śmierci matki. A ona tylko słuchała. Nic nie mówiła, nie przerywała, nie śmiała się. A pod koniec odezwała się swoim słodkim głosem.
- Nie możesz się obwiniać. To nie twoja wina. Musisz żyć dalej. Wiem, że nie mogę postawić się w twojej sytuacji, ale zrozum, że jej śmierć nie jest końcem świata. Musisz sobie z tym poradzić. Dla niej. Myślisz, że chciałaby żebyś się załamywał?
- Dziękuje ci. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś. Postaram się żyć normalnie. I przepraszam za zabranie ci czasu.
- Nic się nie stało. To do zobaczenia. Może się jeszcze spotkamy.
- Jestem pewien, że tak. Cześć.
- Cześć.
Wyszedłem z kawiarni i poczułem, że jest mi lżej. Nie wiem, czemu Ona mnie słuchała, ale jestem jej za to wdzięczny. Bo dzięki niej zrozumiałem coś, co wcześniej nie było istotne: Że moja mama nie chciałaby żebym żył, tak jak żyłem od jej śmierci. 

Jeszcze trochę i ferie! A potem Soczi! <3

4 komentarze:

  1. No, robi się ciekawie :) Coś czuję, że pomiędzy Gregorem a rudą coś będzie :) Ciekawi mnie co będzie dalej. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, coraz bardziej ciekawie:)
    Szczera rozmowa zawsze pomaga na wszystko, czyżby Morgi go jeszcze tego nie nauczył...
    I ten rozdział tylko utwierdził mnie przy siostrze Manuela. Wdzięczna za pomoc bratu, chce pomóc Gregorowi.
    A co z tego wyniknie to zobaczymy^^
    Buziaki i weny:*

    OdpowiedzUsuń
  3. No i nareszcie! Ileż ja się naczekałam na tą dziewczynę, to tylko ja wiem ;>
    Czy to była to siostra Manuela?
    Dobra, jestem nudna, ale wciąż mi się wydaje, że tak ...
    A w ogóle to Schlieri ma mistrza - powiedział jej wszystko o sobie, a nie zapytał jej o imię, hahah ;p
    Jestem szalenie ciekawa kontynuacji, więc czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błagam, ja cię kiedyś zabiję!
      Nie wiem jak to robisz, ale zawsze wiesz co chcę napisać w następnej części!
      Zlituj się nade mną xD
      Ale i tak cię kocham <3

      Usuń